Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/517

Ta strona została przepisana.

— Dlaczegoż tak pewny tego jesteś, Jensie Hansenie? — spytał.
Słyszałem przecież, co się tu działo... A zresztą przyszedłem do przekonania, żem cię źle swego czasu ocenił i należycie nie zrozumiał... To powiadam szczerze. Przytem w tych dniach uczułem coś jakby nakaz coś, coby nazwać można głosem wnętrznym, bym siadł do łodzi, przejechał na tę stronę i pomówił z tobą...
— Głos, powiadasz?
— Tak, wnętrzny głos, który się ciągle odtąd we mnie odzywał, tak że nie zaznałem spokoju, pókim go nie posłuchał. Zdawało mi się, że jest to rzecz wielkiej wagi. Ilem razy wspomniał z troską o tem zebraniu, coś mi mówiło: Emanuel jest powołany, on posiada moc!
Emanuel przestał go słuchać. Wzburzony bardzo pochylił się, myśląc:
— Oto jest znak! —
Dreszcz świętego uniesienia przeszedł jego ciało.