Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/542

Ta strona została przepisana.



CZĘŚĆ PIĄTA.

Nastrój, panujący dnia następnego na przedobiedniem posiedzeniu, nosił zrazu cechę sceny wczorajszej z Emanuelem, bo wszyscy zostawali pod jej wrażeniem. Dopiero nad ranem znalazła go półżywego ekspedycja, wysłana pod przewodnictwem pastora Petersena na poszukiwanie około północy. Wiedziano, że posłano po urzędnika policyjnego i lekarza i że go mają zaraz przewieźć do szpitala.
Zwrot w usposobieniu ogółu wywołał tkacz Hansen. Siedział wczoraj w kątku i milcząco uniżył się przed klęską, jaką poniósł sam przy tej okazji. Starał się nakłonić Emanuela do wystąpienia w nadziei, że odniesie niejaki sukces, a wiedział, że Skibberupacy nie zapomnieli dotąd przeszłości i bacznie śledzą wszystko, co się dzieje w Sandinge.
Nie miał wielkiego, co prawda, zaufania do tego fortelu wojennego. Ten wytrawny, a tyle razy pobity bojownik zwolna zatracał wiarę w powodzenie sprawy, stanowiącej dlań istotną treść życia. Leżąc na słomie samotny w domu, przywodził sobie na pamięć ową rzecz, która zatruła mu życie, owo źródło, z którego czerpał gorzką wodę pomsty w ciągu lat czterdziestu. Żywo stanął mu przed oczyma ów dzień, kiedy będąc pastuchem patrzył na kato-