i baśnie o bohaterach i królewiczach, którzy, ująwszy sztandar Chrystusa, wędrowali w daleki świat, walcząc w imię prawdy i sprawiedliwości, a te wstrząsające opowieści wywoływały długotrwałe rumieńce na jego policzkach, a po nocach spać mu nie dawały. Jawili mu się wówczas, w dziwnym pomieszani pochodzie, rycerze o złocistych hełmach i bosonodzy mnisi, przybrani w ciemne kurty. Pamiętał też, że dwoje rodzeństwa jego dużo rzadziej zaglądało do pokoju matki i zasypiało zazwyczaj w toku opowiadań tego rodzaju. Brat i siostra młodsi byli i woleli wesołą zabawę w pięknej bibliotece ojca, gdzie przeglądali książki z obrazkami i podziwiali wielki globus. Tych dwoje malców zwała służba „młodem państwem,“ zaś jego, drwiąco „maminym synkiem.“ Gorzko też odczuł swe zupełne osamotnienie w ojcowskim domu po śmierci matki.
Kroczył pobrzeżem, z powrotem, tak głęboko zapadły we wspomnienia młodości, że całkiem zapomniał o czasie i przestrzeni. Wróciwszy na plebanje, zauważył z przerażeniem, że zaproszeni goście schodzą się już, przeto musi na gwałt przydziewać paradne szaty, gdyż inaczej spóźni się niechybnie.
Wchodząc w kwadrans potem do salonu, gdzie zebrali się goście, spostrzegł nader niełaskawy błysk oczu proboszcza, który we fraku, z czapeczką na głowie stał w kole również wyfraczonych panów, gestykulując żywo. Zebrało się około dwudziestu osób. Przybyło trzech obywateli ziemskich parafji, stary nauczyciel Mortensen, weterynarz Aggerbölle, oraz kupiec Villing, wszyscy z żonami w jedwabnych sukniach. Prócz nich było sześciu chłopów vejlbijskich z małżonkami, oraz młody pomocnik nauczycielski Johansen. Z mieszkańców Skibberupu
Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/93
Ta strona została przepisana.