Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/102

Ta strona została przepisana.

się między ludźmi. I wujaszkowi chleba już darmo nie jadłem, bo przepisywałem mu relacye pozwów, przez co zawczasu przywykłem do prawa; a że z retoryki do palestry nie poszedłem, to dlatego, że następne wydarzenie na inny świat mnie zaniosło.
Jezuici w Nowogródku oddawna byli zaprowadzili sodalisostwo Maryi; byłem i ja sodalisem i do dziś dnia odprawiam pacierze z pallacium. Po śmierci księcia Radziwiłła, ordynata kleckiego a trockiego kasztelana, prefektem kongregacyi został JW. Ogiński, wojewoda witebski, a ksiądz rektor w nagrodę, żem pracował i zasługiwał się profesorom, mianował mnie marszałkiem kongregacyi; bo nas było dwóch marszałków: jeden z konwiktu, a drugi z stancyjnych. Nasz obowiązek był nosić laski przed prefektem i stać przy nim w czasie nabożeńwa. Kiedy JW. wojewoda przybył do Nowogródka w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Panny, z wielką solennością oddali mu OO. jezuici prefekturę kongregacyi. Ja jako marszałek, wystąpiłem do niego z mową łacińską, którą sam ułożyłem; bo trochę tylko ją poprawił ksiądz Narwojsz, profesor retoryki, a nauczywszy się jej na pamięć, wymówiłem ją śmiało i z dobrą (jak ludzie mówili) deklamacyą, tak że zaraz wpadłem w oko JW. wojewodzie. Wypytał się o mnie księdza rektora, który, jak się pokazało, dobrze mnie przed nim wystawił. Potem po nabożeństwie kazał mi przyjść do siebie, wybadywał co umiem,