Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/106

Ta strona została przepisana.

tomności szukać z nim okazyi, ująłem się za moim zwierzchnikiem. Zacząłem był od perswazyi, ale on zapamiętały w zuchwalstwie, nie poprzestał swego i jeszcze natarczywiej lazł mu w oczy. Ja, lubo towarzysz pancernego znaku więcej niż pokojowy, żem znał siebie szlachcicem, choć chudym pachołkiem, a do tego czułem, że trzymając się wielkiej klamki, miałem plecy za sobą — dalej do szabli na gołe łby! Noszę od niego pamiątkę na twarzy, ale i on porządnie dostał po ramieniu. Pan łowczy zawsze miał na uwadze, żem jego sławę zasłonił, a tak i sam guza oberwałem: dobrze mię za to wystawił przed panem. Zjednało to mi wziętość i u moich kolegów; widząc bowiem mię potulnym a pracującego piórem, myśleli długo, że szablę miałem tylko dla ozdoby, ile że postanowiwszy sobie nigdy u dworu burdy nie robić, częstom przytyczki od nich cierpliwie znosił; ale kiedy gruchnęło, że pancernikowi dać radę, nie było to dla mnie porwać się z motyką na słońce, zacząłem być u nich w poważaniu, jako człowiek spokojny z przekonania, a nie z bojaźni.
Tak tedy pracując pod ręką JW. wojewody, a nie mając nieżyczliwych przeciw sobie, przyszedłem do tego, że chociaż młody, pozyskałem zaufanie u mego pana, i gdyby nie był umarł w początkach Konfederacyi barskiej, byłbym może wyszedł na jaśnie wielmożnego. Co dzień modlę się za duszę mojego pierwszego pana, bo wiem