Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/110

Ta strona została przepisana.

— Czytałem: nic w nim nie było, tylko prośba, aby JW. wojewoda wypuścił w posesyą starostwo bobrujskie, które do podczaszego należało, bo on gwałtem potrzebuje pieniędzy, a niżej w postscriptum znajdowały się te słowa: »Stosownie do twojego żądania dwie fury śliwek węgierskich posyłam ci z Murafy.« JW. wojewoda powiedział: Idź po Bohusza i przychodź z nim — a sam został z kozakiem. Zastałem pana Bohusza już ubranego i piszącego coś przy kantorku. Natychmiast poszliśmy razem i znaleźliśmy pana nalewającego kielich wódki. Jak tylko wszedł pan Bohusz, wziął go JW. wojewoda do okna i zaczęli z sobą coś szeptać, po kilkakrotnie na mnie pokazując. Potem odezwał się pan: Soplico, pójdź do tego gabinetu, znajdziesz wodę na fajerce, a przy niej mydlniczkę, mydło, pędzel i brzytwę. Przynieś to wszystko i zabieraj się do golenia. — Zdziwiony, ale posłuszny rozkazowi pańskiemu, wszystko co potrzeba przyniósłszy, zacząłem brzytwę wecować na pasku, czekając aż pan siędzie, ale w wielkim strachu, bom w życiu nie golił nikogo. A pan powiedział: — Połóż, co trzymasz w ręku, na stole; a teraz przysięgnij mi na tę świętą ewangelię, że nikomu nie powiesz, co będziesz widział i słyszał; to co się robi, jest dla dobra ojczyzny. — Ja natychmiast przysięgę wykonałem, pan dał znak, kozak kląkł na środku pokoju, który zewsząd wewnątrz pozamykał pan