Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/13

Ta strona została przepisana.

rodzaju, ani Cuviera. Wszystkie takie utwory nie mają ciała, nie mają ujęcia.
To i niedziw, że wobec tych fałszów estetycznych — z których gdy jeden uchodzi, a drugi następuje, w literaturze polskiej bój z sobą toczą — skoro się zjawi dzieło zdjęte z natury w całej świeżości nowego odbicia pokazujące ludziom co czuli, co myśleli, czem są, okrzyk powszechny zdumienia i radości je przyjmie, okrzyk dzikiego, któregoś raz pierwszy przed zwierciadłem postawił. Takeśmy witali Pana Tadeusza. Niżej odeń, a przecież nie zbyt daleko stoją Pamiątki pana Seweryna Soplicy.
Geniusz jest to cierpliwość, powiedział wielki uczony i arcy-wystawny pisarz, wypróbowawszy swojej. Że się definicya ostała wbrew interesowi próżności, to dowodzi, że jest w niej coś prawdy. Jakoż, jeśli byłoby płonnem chcieć przez cierpliwość dojść geniuszu, marnem sądzić, że ona stanowi geniusz lub część jego istotną, przynajmniej trzeba przyznać, że jest jego warunkiem nieodzownym, okolicznością tyle niezbędną, co czas wielkiemu czynowi: to jest że przezeń się on tylko objawia. Polskiemu geniuszowi braknie cierpliwości, dlategoż tak rzadkie i nie pełne jego pojawy. Dlatego Mickiewicz sposzył na prędce powiastkę o Wallenrodzie i Aldonie, z najpiękniejszego przedmiotu do wielkiej romantycznej epopei. A pan Soplica, mąż zasobny w rozumienie przeszłości, który pamięta, i to gorąco, sercem pamięta ośmnasty wiek naszej Polski, zamiast ułożyć te bogactwa porządnie w dzieła większego zakroju, pojedynczemi wspomnieniami wytrząsa je od niechcenia. Dzięki mu przecie i za to.
Co bądź, albowiem, pan Soplica jest wielkim twórcą w rzetelnem znaczeniu wyrazu: wypadki i osoby, śnione w naszem marzeniu, ale już coraz mgłą nawodzone, płowiejące; ułamki wspomnień, z których dzień każdy coś uroni. On dopełnił, wy-