posłów ze łzami błaga, aby daremnym oporem nie gubili ojczyzny i siebie. Zasiadają posłowie: jedni jakimś dzikim uśmiechem chcą pokryć wewnętrzne pomięszanie, drudzy łzami zdradzają i poczciwość uczuć i słabość duszy; kilku tylko wypogodzonem obliczem okazują, że wszystko prócz Boga poświęcą, że za drzwiami izby zostawili co tylko do żywota przywiązywać ich mogło, że są przygotowani do wszelkiej walki i ofiary. Kanclerz ogłasza propozycyę królewską, aby zawiązać sejm pod konfederacyą, i zaprasza Ponińskiego na marszałka. — Zgoda — odpowiedzieli (jednak drżącym głosem) zaprzedani posłowie — zgoda! — jeszcze słabiej powtórzyli posłowie przelęknieni. — »Niema zgody — odezwał się Rejten — na sejm walny jesteśmy zebrani, a nie na konfederacyę; przystąpmy do wyboru marszałka walnego sejmu.« — Tadeusza Rejtena obierajmy marszałkiem! — zawołali Korsak, Bohuszewicz i trzech innych posłów kupiących się przy Rejtenie. Zdumieli się wszyscy. Rejten porywa laskę i sesyę zagaja. Przez kilka chwil kanclerz Poniński i inni jurgeltnicy moskiewscy zamilkli, większa część izby poczuła chętkę do powinności wrócić; ale z jednej strony zatwardziali zdrajcy, z drugiej lonty przybliżające się do panewek, przydusiły ten słaby płomyk cnoty. Okropny szmer powstaje jakby na zbiorowisku piekielnych duchów. — »Nie damy się owładać pięciu posłom, konfede-
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/132
Ta strona została przepisana.