Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/15

Ta strona została przepisana.

skie; w trzecim, co jest niby ustępem tej wielkiej powieści, wchodzi element kozacki. Troiste to widzenie mieni się i cieniuje w niejednym obrazie, a wszędzie, bądź osobiście w humorystycznym swym majestacie, bądź w oddali sposobem wzmianki, ukazana postać Karola Radziwiłła, którą Soplica położył na oś swych wspomnień.
Jakże pięknie w Kazaniu konfederackiem otwiera szereg tych ledwie zeszłych, już staroświeckich typów. Ksiądz Marek, karmelita, rubaszny prorok i cudotwórca! Nieporównany kaznodzieja! co aby zatrzasnąć słuchaczami, stawia ich lice w lice z niebem i piekłem. Z ambony improwizuje dramat, gdzie kojarzy w poufałym dyalogu przenajświętszą Rodzinę, świętych pańskich i publiczność kościelną. Musi to jednak narodowość z boskiego być ustanowienia, musi to ciężkim być grzechem, czy ją wydzierać drugim, czy zbyć się własnej rozmyślnie, skoro sam Pan Bóg na swych wybranych zostawia zupełne jej piętno. Figura ś. Marka po raz pierwszy występuje przed nami w swem świetle. Nie mógł jej pojąć, chociaż wielki artysta, przecie że filozof ośmnastego wieku, Rulhiere: ale ksiądz Marek pana Soplicy oddany z tak miłosną szczerotą, jak gdyby obyczajem chrześcijańskich malarzy, kreślił go autor, klęcząc i modląc, i na ideał przez pryzmę łez pozierając.
Skorośmy rzecz zaczęli o Konfederacyi barskiej, a imię Rulhiera pod pióro nam nadbiegło, nie będzie niewczesnem przymierzyć do jego historyi wspomnienia pana Soplicy, ma się rozumieć pod artystowskim względem, o ile mówią o jednychże wypadkach i osobach. To zbliżenie rozwidni ich zobopólny widnokrąg, a zarazem nastręczy porę oddania hołdu najgorliwszemu z obcych, najbieglejszemu ze wszystkich pisarzy polskiej historyi; mężowi nie dosyć u nas cenionemu, nie wiem, przez nieznajo-