Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/18

Ta strona została przepisana.

człowiek zachodni, ilekroć sam przemawia, pamięta na swe obowiązki względem rozumu; republikanów kocha przez jakiś pociąg tajemny, czy przez wspomnienia klasyczne, czy przez odrazę, jaką w nim budzi zblizka widziana dworszczyzna; nie śmie ich nie naganić, ale ich pokazuje wielkimi. A któż był znowu straszniejszym dla nieprzyjaciół naszych? Wszakże to Rulhiere podał Europie ich rysopis, którego się ona wyuczyła na pamięć, a na którego wzmiankę rumieniec im występuje na czoło. Jeśli jest wada w tem dziele, to że mimo kunsztowne cieniowanie pochwały, tak ją nam hojnie odmierzył autor, że ledwie czytelnik wyjdzie z pod czaru jego opisów, musi zapytać, jakim sposobem przy takim doborze ludzi Polska zejść mogła do najopłakańszych rezultatów? Jakoż w istocie, to chyba się daje tłumaczyć owem prawem statyki o siłach równych pomiędzy sobą, a działających na przeciwne kierunki.
Obaj pisarze, Rulhiere i pan Soplica, zostawili nam Radziwiłła panie kochanku swojego pędzla. Rysunek jednakowo trafny; ale koloryt, co nie zna pewnych prawideł, tylko wprost od indywidualności malarza zawisł, jest naturalnie tak różny, jak różni są cześnik parnawski, a poufały dworu wersalskiego i dyplomacyi europejskiej. Dla Rulhiera Radziwiłł musi być barbarzyńcą; dworak filozof ukochał naszą społeczność szlachecką, ale nie mógł ni przedzierżgnąć tak siebie, ni tyle się wtajemniczyć do naszej cywilizacyi, aby miał bandę albeńską za kwiat narodu uważać, a spalenie lub wypędzenie szlachcica za niewinną igraszkę. Dopiero kiedy przychodzi do badania uczuć patryotyzmu i poświęcenia na tej fizyonomyi, której skądinąd nie rozumiał, Rulhiere przesadza pana Soplicę śmiałością zarysów i podniosłością tonu. Nie popełnim śmieszności, abyśmy mieli politykę pana Soplicy roztrząsać i zawodzić z nim o to spory; bo wiemy, że zdania jego w tej rzeczy sa