gniewany w. Kurdwanowski tym, jak go nazywał, uporem wdowy, ułożył sobie procederem wydrzeć, czego pieniędzmi dokazać nie mógł. Miał on sobie obowiązanym neofitę Abramowicza, który liznąwszy jurysteryi, do wszystkich, brudnych interesów był sposobny: jakoż podobnymi na obywatela się wykierował, że już miał pod Berdyczowem kilka wiosek, które potem dzieci jego odziedziczyły, a przecie żadnego nie opuścił, byle mu coś kapnęło. Dobrawszy więc sobie takiego niecnotę, układa z nim następną machinacyę. Dziad pani Glinkowej od antecesorów pana Kurdwanowskiego kupił tę wioskę, która go teraz tak mocno tentowała; a donacya, kontrakt rezygnacyjny i kwit de pretio były na to w aktach żytomierskich. Przekupują tedy niejakiego Chamca, plenipotenta pani Glinkowej, aby oryginały z pomiędzy jej papierów wydobył i im oddał, które dostawszy, jadą natychmiast do Żytomierza i tam za tysiąc czerwonych złotych wyrabiają u Rojeckiego, pisarza ziemskiego tamecznego, iż z akt wydziera obiatę tychże dokumentów. Tak zatarłszy wszelki ślad nabycia wsi, zapozywa w. Kurdwanowski panie Glinkowe o nieprawne posiadanie, sine nullo dato et accepto, jego majątku. Napastowana wdowa, ufna w świętość swojej sprawy, a nie mniej w światło i przyjaźń Chamca, czeka wyroku co jej spokojność ma powrócić. Ziemstwo nakazuje stronom komportacyę dokumentów. Pan Abramo-
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/187
Ta strona została przepisana.