dykcyi, gdzie nie w jego, ale w wojewody imieniu wyroki się głoszą. Przecież król przedziwnie się znalazł, bo przyjmując to jego oświadczenie za dowód życzliwego poddaństwa, co w istocie tak było, oświadczył ze swojej strony, iż w namaszczeniu swojem przyjął stopień duchowny, a zatem wedle kanonów do spraw kryminalnych udziału mieć nie może, i dziękuje Bogu, że mu prawo nie pozwala karać miłych poddanych, czegoby mu i własne serce zabroniło. A ja w imieniu palestry grodzkiej miałem rzecz do króla. Łaskawi przyjaciele winszowali mi, że jakoś nie najgorzej mi poszło; wiem przynajmniej, że jeśli tam były pochwały królowi, nie z pochlebstwa, ani z podłych widoków pochodziły, ale były istnem wynurzeniem mojego przekonania, a król w krótkich wyrazach okazał, iż mi jest rad.
W dniu tym był wielki obiad dany królowi przez szlachtę w kościele OO. Dominikanów. Więcej nas tysiąca siedziało za stołem. Przykro nam było, że król rad nie rad wielkie grzeczności wyświadczać musiał jednemu z obcych książąt, kazał jego na obiad zaprosić i posadził go tuż przy sobie. Bo kiedy dzieci ojca przyjmują, nie radzi wtedy, by cudzy do nich się przymięszał. Tam wedle starego obyczaju urzędnicy województwa wzięli się do służby, a na czele ich w. Chryzostom Rdułtowski, nasz chorąży. Pan Benedykt Imieniński, mieczny nowogrodzki, stał przy królu
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/210
Ta strona została przepisana.