Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/214

Ta strona została przepisana.

zaszczyt przyniesiony jego domowi; i my wszyscy klękli. Jako ojciec przez dzieci, tak król przez wiernych poddanych powitany został, i mocno go rozrzewniła czołobitność nasza. Nie obawa to była, ale miłość, a tego słodkiego uczucia tylko dobrzy, ojcowscy królowie doświadczyć mogą. Pani chorążyna podała rękę królowi i zaprowadziła go do obszernej sali bawialnej, która w oka mgnieniu się napełniła. Król kilka chwil zabawiwszy, trochę z obywatelami rozmawiał, chwaląc uprawę roli w Nowogrodzkiem, iż nawet na Rusi piękniejszego zboża nie widział. Ale wkrótce kazał się zaprowadzić do komnaty jemu przeznaczonej; tam poszedł z księdzem Naruszewiczem, by odprawić ekspedycyę do Warszawy, a my zebrani na pokojach, pomagaliśmy gospodarstwu bawić gości, zwłaszcza tych, co składali orszak królewski: a było dość mężów za królem z Warszawy przybyłych. Odznaczali się jego czterej szambelani, nieodstępni od jego osoby przez całą podróż. Ci byli: pan Trembecki, sławny wierszopis, już wieku dojrzałego, a tamci trzej młodzi byli: pan Szydłowski, wojewodzic połocki, pan Grocholski, kasztelanic bracławski, i pan Morykoni, nasz Litwin; bo chociaż jego przodkowie wyszli aż z łukiezkiej ziemi, gdzieś tam z pod Rzymu, ale on był osiadłym obywatelem w wileńskiem województwie, a nawet został nie długo potem starostą wilkomierskim. Młodzi to byli panicze, po niemiecku się nosili