pieniądze. Więc też na takiego zawsze się znachodził potomek zasłużonego przodka, nierad aby czy mieszczanin, czy popowicz, czy chłop zbiegły, mógł zostać jego sędzią, prawodawcą, a może i królem. Ten mu zadawał imparitatem, i gdy tego dowiódł, samozwaniec cały majątek utracał, który najczęściej jure caduco dostawał się temu, co go przekonał o nieprawe posiadanie zaszczytu nienależnego i tem uwolnił obywatelstwo swojego województwa od wielkiego zgorszenia; bo gdyby dowieść nie potrafił, sam byłby karany poena talionis. Młodzieży teraz o tem gadaj, to słucha jakby o żelaznym wilku; albo ona rozumie, czem było nasze szlachectwo? Wie ona z historyi, że Jan Zamojski podpisał się: Nobilis Polonus omnibus par; a może o tem nie wie, że na Litwie jest kilkadziesiąt domów, co książęcego tytułu nosić nie chcą, chociaż mają do niego niezaprzeczone prawo. Nie tylko Ogińscy, ale Puzynowie, Świrscy, Mickiewicze, Wańkowiczowie, Mirscy, mają mitry w herbach i są prawdziwymi książętami, do czego nigdy przyznawać się nie chcieli, przez miłość równości szlacheckiej. A potem cóż księstwo prawdziwemu szlachcicowi mogło dodać? Jeszcze to nie najdawniej, kiedy książę de Ligne, panujący w Niemczech, ożenił był swojego syna z naszą księżniczką Massalską, starał się o indigenat dla siebie na sejmie 1786 roku, i ledwo otrzymał ten zaszczyt z takiemi trudnościami, że powiedział publicznie: Łatwiej
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/232
Ta strona została przepisana.