wiciel nasz widząc rozdających jałmużny i znaczne, rzekł, że biedna wdowa, co dała szeląg, większą ma zasługę, bo dała więcej niż każdy inny; był taki, co i garść złota mógł dać bez uszczerbku swoich wygód, a ta wdowa może bez omasty musiała pożyć swoją wieczerzę, szeląg uboższemu oddawszy.
Dobrze sobie nadal tuszę o moim narodzie i ufam, że kiedyś Pan Bóg nad nim się zmiłuje, bo jest w nim wielki duch poświęcenia. Pomijam, że nigdzie magnaci nie byli tyle datni co nasi, i że mieli sobie za największe szczęście, kiedy kto z nich powstawał; ale i między nami szlachtą nawet zawziętości mało, a chęć przysłużenia się drugim wielka. To zwykłe u nas zakończenie listów wyznaniem służebnictwa nie jest tylko formą, ale istotną prawdą. Polacy wzajemnie sobie służą co dosłownie. Ten za cudzym interesem kłopota się po juryzdykcyach; tamten stara się pożyczyć gdzie pieniędzy dla sąsiada; ów krewnemu swojemu urządza gospodarstwo; inny, że kilka razy za stołem siedział z drugim, na pierwszą prośbę jedzie o mil kilkadziesiąt syna mu swatać; a wszystko bez innej korzyści dla siebie, tylko żeby się wywiązał z obowiązku obywatelskiego. Są zapewne wady narodowe; ale że ten duch ofiary i poświęcenia siebie, który okazuje cała nasza historya, tak uznana za pewną, jak i ta, co ją, nie wiem dlaczego, bajeczną nazywają; że ten duch, mówię,
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/251
Ta strona została przepisana.