rodziców sprowadzić, nie widzi sposobu zasłonić się od kary, która go niechybnie czeka; bo za cztery dni jenerał przyjedzie, a jak pieniędzy pułkowych nie znajdzie, odda go pod sąd; ten pewno zdegraduje go, co matkę jego wpędziłoby do grobu. Nie mając przeto sił znieść tyle nieszczęść, postanowił w łeb sobie wypalić w dniu, w którym do niego jenerał przybędzie. Wojewodzie zapytał go, jak wielka może być kwota ukradzionych pieniędzy?
— Dwa tysiące czerwonych złotych — odpowiedział chorąży. —
Wojewodzic go zaklął, aby dopóki z nim się nie zobaczy, niczego nie przedsiębrał, i na to słowo oficerskie od niego otrzymał; sam zaś poszedł do ojca, jak długi padł mu do nóg i zmyślając, że się ograł w karty, że na słowo przegranych dwa tysiące czerwonych złotych musi oddać natychmiast pod utratą honoru, powiadał, że nie wstanie, póki go ojciec nie wyratuje. Ojciec, co był senator wielce roztropny, a miłował syna, wystrofował go i dał mu te pieniądze, ale nie pierwej, aż syn mu przysiągł uroczyście na ewangielię, że przez całe życie swoje karty w rękę nie weźmie. Przysięgi tej najwierniej potem dochował; a owego momentu pobiegłszy zaraz do przyjaciela, rzekł mu:
— Życia sobie nie odbieraj, żyj dla matki i przyjaciół: oto masz pieniądze.
Wzbraniał się oficer, nakoniec rozczulony przy-
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/253
Ta strona została przepisana.