Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/265

Ta strona została przepisana.

plonem, bydło tuczy się bez dozoru, najpiękniejsze konie i trzody liczne owiec okrywają pastwiska, a śpiewy wieśniaków i uroda wieśniaczek dowodzą, jak błogie jest ich życie. Słyszałem, że od czasu zaboru, gdy ogromne majątki naszych dawnych panów rozdrobniły się między przychodniów różnego gatunku, którzy częstokroć za kradziony grosz ponabywali swoje dziedzictwa, namnożyło się podpanków, a tych nieludzkość do smutniejszego stanu przyprowadziła rolników tamecznych, niż gdzieindziej niewdzięczność roli. Wszystko to być może, ale mówię tylko o tem, co było za moich czasów i na com patrzał.
Pierwszy raz, kiedym poznał Ukrainę, nie była pora po temu zastanawiać się nad jej pięknością. Było to w r. 1763, gdy po przegranej naszej z Podhoryczaninem, ze szczątkami Konfederacyi litewskiej szybkim pochodem i ledwo nie codzień bijąc się, przebiegaliśmy cały ten kraj szeroki, aby czemprędzej dostać się na Wołoszczyznę, czegośmy mimo największych przeszkód dokazali przez waleczność i wytrwałość własną a szczęście i przytomność naszego wodza, JO. księcia Radziwiłła, wojewody wileńskiego. Byłem świadkiem, jak on ciągle na koniu zawsze się tam znajdował, gdzie największe groziło niebezpieczeństwo, a w najsmutniejszych przygodach żadną chmurką nie oziębiał naszych nadziei. W moich oczach pod Sawińcami, już blizko Dniestru, kresu naszych ży-