ogłaszał, a strona sama go spełniała. Przyjeżdżał osądzony do grodu, przed nim oświadczył gotowość, potem szedł na wieżę i tam naznaczone niedziele wysiedziawszy, przed tymże grodem manifest zanosił, że swoje odbył, i powracał do domu z sumieniem czystem; albowiem kto prawu zadość uczynił, nie miał nic sobie do wyrzucenia względem ojczyzny, szacunek publiczny mu się wracał i mógł spać spokojnie. Wielkie było zamiłowanie obywateli dla swoich praw u nas. A nie słuchać; prawa, to była taka hańba, że kiedy na kim publikatę albo dekret nakazujący wieżę ogłoszono, a on się odciągał, to oczu nie śmiał podnieść między ludźmi. Stąd kiedy szlachcic został bardzo skrzywdzony, obity na przykład, nie rwał się do korda jakby za lada przymówkę, ale udawał się do prawa; a grzywny, które w nawiązce swojej krzywdy na napastniku zyskał, hańby mu nie robiły: bo dopełnienie woli prawa owszem sławę przynosiło. Gdy JW. Kalinowski, starosta grodowy winnicki, skrzywdzony został na publicznym gościńcu przez pana Potockiego, starostę kaniowskiego, który go kazał wyciągnąć z pojazdu i obatożyć (jak mnie o tem mówił w. Szczeniowski, starosta trechtymirowski, w czasie Konfederacyi jeszcze), to pan Kalinowski, chociaż był możny i przytem do korda tęgi, nie wyzwał na rękę pana kaniowskiego, jakby gardząc prawem pospolitem, albo jak gdyby u nas zwierzchności nie było; ale drogą
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/298
Ta strona została przepisana.