Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/301

Ta strona została przepisana.

cemu chyba będą się rozgrzeszać ci, którym wypadnie z krewnymi się żenić. U nas przez długi czas sami monarchowie od krewnych unikać musieli; bo za takie kazirodztwa papieże ich wyklinali, chcąc aby oni dawali z siebie przykład posłuszeństwa prawu kościelnemu, a nie gorszyli poddanych. Ale potem jak wymyślono, słusznie czy niesłusznie, że monarcha nie może mieć żony innej, tylko córkę jakiegoś także monarchy, i zaczęto mniej się gorszyć, gdy który z nich żył z poddanką po bydlęcemu, niż gdyby ją wziął za żonę po bożemu. Więc ponieważ monarchów na palcach łatwo policzyć, wkrótce nie sposób było znaleźć królewiczowi królewny, coby z nim jakiegoś pokrewieństwa nie miała, zwłaszcza że oprócz nas i Węgrzynów, wszędzie nie wybieralni, ale spadkowi królowie panowali. Udawano się zatem do papieżów, aby temu poradzili, bo taki królowi spadkowemu potrzeba żony; a że cujus est condere, ejus est tollere, więc papieże na szczególne wypadki dawali dyspensy, a królowie tak się między sobą zaczęli wiązać, że królewska żona nie raz, ani dwa, ale kilkadziesiąt razy jest krewną mężowską, aż nakoniec zwiodły się rody królewskie. Zamiast tych rosłych, pięknych i walecznych monarchów, których obrazy widujem i o których tyle wielkich rzeczy czytamy, powyradzały się jakieś nikłe, chorowite, bojaźliwe, do szewców podobniejsze niż do królów licha, że już