Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/304

Ta strona została przepisana.

domu i sam siebie dyspensując, zaczął z nią mieszkać po bydlęcemu, z wielkiem zgorszeniem całej ziemi trębowelskiej. Krewni zrazu perswadowali, aby się opamiętał; potem gdy na wszystko był głuchym, o takowe porubstwo zapozwali go do urzędu i sprawa się wytoczyła przed grodem, w którym pan Baworowski podstarostował. Po odbytych inkwizycyach, po wysłuchaniu świadków, po roztrząśnieniu dowodów i odwodów, zbrodnia okazała się tak jasno, że nie było sposobu mitygować ostrości prawa. Pan Baworowrski osądził pana Leszczyca na gardło. Ale po ogłoszeniu dekretu pan Leszczyc umknął, jak się potem okazało, na Węgry, i śladu po sobie nie zostawił. Gród swoje zrobiwszy i zadość uczyniwszy sumieniowi, nie troszczył się o pana Leszczyca, gdzie się on obraca. Lat wiele minęło, nikt o tem już nie gadał, i co tam kogo mogło obchodzić, ze dekret leży niewyekzekwowany w grodzie, kiedy winowajca może już i tak umarł? Dość, że majątek pana Leszczyca spadkobiercy wzięli, a pan podstarosta synowi kiedyś o tem wspomniał z dyskursu, jako o rzeczy dawnej. Umarł pan podstarosta, umarł jego następca, a pan Baworowski, co u nas był konsyliarzem, otrzymał urząd, piastowany niegdyś przez ojca. Wkrótce potem pokazuje się człowiek w wieku podeszłym i stawi się przed nim, przyznając się, iż jest tym samym Leszczycem, którego ojciec jego na śmierć dekretował; że