Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/325

Ta strona została przepisana.

zrzucić. I tak pan Skirmunt, co był księcia ekonomem jeneralnym w Birżach, nie będąc do tego upoważnionym, ale zaufany w stopniu, który trzymał między sługami księcia, pokazał się raz w tym mundurze na licznem zgromadzeniu u pana Burby, cześnika rosieńskiego a rządcy jeneralnego ekonomii szawelskiej. Ale na swoje nieszczęście znalazł tam dwóch prawdziwych albeńczyków: pana Kazimierza Sołohuba, koniuszego nowogrodzkiego, i pana Jana Wierzejskiego, rejenta sądów zadwornych. Ci na niego napadli, mundur zdarli i jeszcze samego wyszturchali, lubo to było w uczciwym domu. Pan Skirmunt o to się żalił przed księciem; ale książę, nie tylko że przyznał słuszność panu Sołohubowi i Wierzejskiemu, ale nawet oddalił pana Skirmunta: bo sam ściśle przestrzegał ustaw zgromadzenia, którego był twórcą.
Żeby być przypuszczonym do tego grona, trzeba było być: szlachcicem karmazynowym, osiadłego obywatela synem, tęgim do korda, dzielnym do konia, choćby najdzikszego, w sztuce łowieckiej doświadczonym i niepospolitej odwagi. Książę nie mógł nikogo patentować, jedno za wstawieniem się dwóch części całego towarzystwa. Obowiązki patentowanych były: wstawić się na każde wezwanie księcia konno i w całym rynsztunku, iść z nim gdzie ich poprowadzi, a nie zważając na żadne niebezpieczeństwo, w każdym wypadku łba nadstawić za honor Najświętszej