Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/330

Ta strona została przepisana.

mnie poruczyły onego dopełnienie, do niego stosować się będę.
Wrócili wszyscy do domu; pan Leon nie posiadając się ze złości, a pan Bonifacy za boki trzymając się od śmiechu. Przybywszy do domu pan jenerał włożył okulary, przeczytał tranzakcyą i powiedział:
— Niemasz wyrażonego rodzaju zwierza, co miał być ubity; zatem wedle opisu w istocie pan Bonifacy wygrał zakład.
— Ja na to nigdy nie przestanę — odezwał się pan Leon — odwołuję się do sumienia wszystkich myśliwych, czy pies może uchodzić za zwierzę?
— A jużci nie ptak — rzekł pan Bonifacy. — Pożegnaj się z końmi, panie Leonie, a nadal w opisach twoich lepiej się pilnuj.
— Ty moich koni nie dotkniesz, a strzelba moją będzie, chyba Pana Boga niema na świecie. Jeżeli pan jenerał z mojej własności mnie wyzuje, mamy jurysdykcye, do nich się udam po sprawiedliwość. Prędzej cały majątek stracę, niż pozwolę, aby mię gubić błazeństwem.
— Nie strasz mię ziemstwem ni grodem, bo my obydwaj albeńczyki, a tobie wiadome nasze prawa, że musimy wszelkie zatargi między sobą sami ukończyć. Ja na żadne twoje pozwy nie stanę, błaźnić się nie chcę; który z naszych niech nas sądzi, ja na każdego przystaję; najwłaściwiejby gospodarz sądził.