sprawa ze mną łatwa: że już ty bez koni, ofiaruję ci miejsce na mojej bryczce.
— Nie doczekasz nigdy, abym z twojej łaski miał korzystać; wolę iść piechotą, niż siedzieć na waćpana powozie. Ja choć lubię żartować, ale bez cudzej krzywdy, a w. pan po moją własność sięgasz. Wstydziłbyś się z taką sprawą przed księciem występować; śmiechu tylko z siebie narobisz. Trzymaj już nareszcie strzelbę, ale dla Boga, odszczep się moich koni.
— O! prawda, jaki pan mądry! Tylko że nie wmówisz we mnie, bym odstąpił od mojego; sam się wstydzić będziesz w Nieświeżu za swój upór, i że będąc komornikiem, dałeś się złapać w opisie przez takiego, co nigdy nie był w palestrze. A kiedy nie pojmujesz mojej grzeczności, to mniejsza; idź sobie piechotą kiedy chcesz.
Pan Leon nic nie odpowiedział, a widząc że wszyscy w tym interesie sprzyjali panu Bonifacemu, tak się rozzłościł, że od nikogo miejsca przyjąć nie chciał w powozie, choć mu je każdy uprzejmie ofiarował; ale u arendarza pod wodę najął i sam jeden puścił się do Nieświeża, a co gorsza dla niego, że wszyscy się śmiali do rozpuku. Zjechawszy się w Nieświeżu, opowiedziały strony interes księciu, prosząc go, by chciał zostać superarbitrem. Na to książę:
— Dobrze, podejmuję się tego; jedźcież więc
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/332
Ta strona została przepisana.