środki podawał pan Jerzy, a pan Leon zawsze odpowiadał:
— Ja na to się nie odważę. Znam księcia pierwszy impet: każe mię na śmierć obatożyć, jak mu się pokażę, i nie jeleń, ale pan Leon personaliter weźmie w skórę: i między nami, wart tego. Nieraz sam sobie chcę dać po skórze, a on by mnie miał żałować? Nadto mu się naraziłem! On poczciwe ma serce, ale mój postępek był tak nieroztropny, tak niewdzięczny, tak zapamiętały, że i świętej pamięci księciu Sierotce byłbym się naprzykrzył; a dopiero jemu niemasz rady, on wszelkie do mnie przywiązanie utracił.
— Otóż wiesz co, panie Leonie? On ciebie kocha. Kiedy trzeźwy, to na twoim łbie szyby żelazne łamie; ale jak tylko się podchmieli, ciebie szuka, i przymrużywszy oczy, mruczy, nalewając kielich: »Do ciebie, panie Leonie!«
— Co powiadasz?
— Bóg świadkiem, że kilka razy to było przy mnie. Cały dwór za tobą tęskni: raz, że ktoby cię nie kochał, wilcze miałby serce; powtórę, że niema komu za tym lub owym do księcia w interesie się wstawić. Ksiądz Kantembryng, co tylko sumienia książęcego się nie tyczy, do tego się nie miesza i za rodzonym ojcem słówka nie powie. Pan Mikołaj Morawski, rad że mu się udaje nieraz księcia z błotem zmieszać, jak ten go zniecierpliwi, na tem poprzestaje, i ni za sobą, ni za
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/344
Ta strona została przepisana.