Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/347

Ta strona została przepisana.

ze mną. Oj bieda, że u mnie nocować nie chcesz.
— Jakem sodalis, gdyby nie mojego szwagra interes, kijem byś mnie od ciebie nie odpędził. Upadam do nóg twoich, panie Leonie.
— Z boleścią serca rozstaję się z tobą, panie Jerzy. Nie zapomnij za mną westchnąć czasem do Pana Boga i Najświętszej Panny, aby mi się udało: wszak my obydwaj sodalisy.
Tak pożegnawszy się czule, pan krajczy siadł na swoją bryczkę, a pan Leon w dobrej nadziei i w wesołym humorze z dziedzińca wrócił do swojej izby. Opowiadał nam pan Jerzy za powrotem do Nieświeża to wszystko, com opisał. My się nigdy nie spodziewali, żeby pan Leon odważył się bez przygotowania wpaść do Nieświeża, jeszcze w czasie, kiedy książę siostrzenicę wydawał i kiedy listy zapraszające po całej Litwie biegały. Jakże tu było nieproszonemu przyjechać do zairytowanego na siebie gospodarza! Ale kto mógł pana Leona przeniknąć?
W dniu, w którym się miało odbyć wesele, pamiętam jak dziś, o dziewiątej z rana, po mszy św., książę siedział w sieni, dokąd mu przynieśli w kobiałce szczenięta świeżo narodzone Nepty, wyżlicy faworytnej. Książę był w złym humorze, bo nic nie mówił, tylko mocno sapał, głaszcząc sukę i jej potomstwo, i nakoniec odezwał się:
— Panie kochanku, kazałem aby mi z Łachwy kilka łosi i dzików przywieźli na wesele chorą-