fanatyzmem i ciemnotą: bo łatwiej wyszydzać i potwarzyć cnoty, niż je naśladować.
Tyle pamiątek napisawszy, niech mi wolno będzie nie przypomnieć i o tej dla mnie tak ważnej, kiedy wszedłem w dożywotnie związki z Magdaleną Bohuszewiczówną, w których lat trzydzieści przeżywszy, mogę wyznać że niebo miałem na ziemi.
Od lat kilku jurystowałem w Nowogródku, a lubo jeszcze nie byłem umocowanym księcia wojewody wileńskiego, miałem już uczciwy kawał chleba; bo zawsze było coś do roboty. O nagrodę nigdym się nie przymawiał, przecie gęsty grosz kapał w kieszeń, tak, że drugi co roku cośby sobie oszczędził; ale ja, chociaż żyjąc przyzwoicie i każdego przyjmując jak się należy, żadnej wykwintności nie znałem, tylko wszystko było jak zwyczajnie u szlachcica w dorobku, jednak grosz mi nie dopędzał grosza; a żeby co schować, ani myśleć o tem. Razu jednego, gdym zaczął rozpamiętywać, że pókim czerstwy, praca mnie żywi; ale jak stargam siły, a pracować nie zdążę, w co się obrócę? — takem się zadumał, że anim spostrzegł, jak pan Fabian Wojniłowicz wszedł do mojej izby, i dopierom się opamiętał, gdy się odezwał: