Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/367

Ta strona została przepisana.

— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki wieków — odpowiedziałem, zerwawszy się ze stołka i idąc na powitanie szanownego gościa, pod którem dependowałem, i któremu byłem winien i los jakiego doświadczałem, i możność robienia sobie nadal obszerniejszych nadziei.
— A nad czem to waćpan tak się zamyślił, że nie uważasz, iż od dwóch Zdrowaś Marya tu jestem?
— Przepraszam pana rejenta dobrodzieja za moją nieobyczajność pomimowolną; ale kiedy człowiek nad sobą zacznie dumać a do tego smutek kole, to oprócz swojej biedy o wszystkiem zapomina.
— A jakaż waćpanu bieda siadła za kołnierzem?
— Bój się Boga, panie rejencie! czyż to nie mam nad czem się frasować! Rachowałem się przed chwilą z całego roku. Sam widzisz, jak pracuję, niejedną noc przesiedzę nad papierami, cały ranek w ziemstwie, a u grodu podłogę wydeptałem; nie mogę też się skarżyć, że darmo pracuję, a z rachunku okazuje się jednak, że na rok drugi i pięćdziesiąt złotych się nie zostaje. Przecież zbytków nie robię: jem po szlachecku, piję to co ludzie piją, a po ścianach nie zawiesiłem majątku. Sam widzisz, panie rejencie, że tu tylko cztery kąty, a piec piąty. Innym się lepiej udaje. Pan Eliasz Korbut, nasz kolega, dopiero wziął w dzierżawe