Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/371

Ta strona została przepisana.

pragnąłem z tak poczciwym człowiekiem naszą przyjaźń ściślejszym skojarzyć węzłem; a pannę Magdalenę jak weźmiesz, kto tylko w Nowogrodzkiem karmazynowy, będzie twoim dalszym lub bliższym koligatem.
— Kiedy pan rejent dobrodziej tak łaskaw na mnie, bądź mi ojcem. Ale żeby się nie rozgłosiło przed czasem; bo jak się nie uda, co mnie ludzkie języki nafrasują, to będzie w zarobku. Niech się wtenczas dowiedzą, jak coś będzie pewnego.
— Ze mną jak z księdzem po spowiedzi. Tylko żebyś mnie nie zawiódł, panie Sewerynie; bo jak mnie zaryzykujesz, a potem placu nie dotrzymasz, pamiętaj że to rzecz z domem uczciwym!
— A, panie rejencie dobrodzieju! czyżem zasłużył, byś mnie miał za bałamuta? Prędzejbym się śmierci spodziewał, niż taką mieć u niego opinię.
— To tak się mówi: jako juryście wybacz że zbyt ostrożny: mam twoje słowo, spodziewam się że i tam je otrzymam; ani spostrzeżesz się, jak ciebie ożenię.
I tak zostawił mnie samego, ale w dobrej myśli: a to z tego powodu, że kilka dni przedtem, na ś. Joachim był odpust zupełny u OO. Dominikanów nowogrodzkich, z którego i ja nędzny grzesznik między tylu pobożnymi chciałem korzystać. Modliłem się do tego wielkiego świętego, a mojego patrona, bo jego imię przybrałem, kiedy mie już pod wąsem będącego, bierzmował ksiądz