asystował konno przy jego kolasie; a że ten pan był wielce pobożny, kazał mu z sobą mówić różaniec. Gdy więc z kolei hetman zaczynał antyfonę:
Porodziłaś królewica,
Niebieskiego dziedzica —
właśnie w tym samym momencie obaczył pan Korsak, że z poprzecznej ulicy szła kolasa, w której siedziała pewna dama, o której córkę się starał. Puścił się tedy, damy rączkę ucałował, zawrócił konia i w samą porę trafił, by kończyć antyfonę:
Zbaw nas smutku i żałości.
Zdrowaś Marya! Amen.
Tak to się JW. hetmanowi podobało, że nie mógł różańca nie przerwać, by powiedzieć:
— Mości towarzyszu, zgrabnyś! o waści pamiętać będę — i wkrótce dał mu chorąstwo w tejże chorągwi. Z tego powodu ośm razy rąbał się z tymi, co do tej rangi sami aspirowali. I inne podobne rzeczy mówił nam przy kielichu, że aż miło było; a nareszcie jakoś przyszło, że wziął się do opowiadania początków swojego zawodu w naszej Konfederacyi: bo on był z pierwszych, co się do tego związku zaciągnęli, chociaż był Litwinem, a Konfederacya barska, jak wszystkim wiadomo, zawiązała się na Ukrainie.
— Moi panowie bracia, a raczej synowie, bo już chwała Panu Bogu, nie rok i nie dwa, jak ósmy krzyżyk zapisał się na mojej metryce, a pięć-