Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/396

Ta strona została przepisana.

konie wyprawił z dworskimi kozakami, a nazajutrz sami wyruszyliśmy konno: nas dwóch, syn pana łowczego, młody i piękny kawaler, i kilku dworskich. Zwyczajnie gawędziliśmy z sobą przez drogę. Opowiadał mi pan łowczy, że w puszczy cudnowskiej ma swoje siedlisko zgraja Pawlika, sławnego zbójcy, który jest postrachem szczególnie żydów, gdyż niejedno miasteczko złupił. Jakoż przed dwoma tygodniami, zapewne dla wywiadów, Gontar, jego namiestnik, z dwoma hultajami pokazali się na targu cudnowskim z furą półdrabków, niby zwyczajnie pobereżniki. Ale szynkarz jeden, który już raz był w ręku Gontara i niezawodnieby wisiał, bo już miał stryczek na szyi, jeno że na jego szczęście Pawlik trafem nadszedł i kazał go z duszą puścić, obdarłszy do koszuli, poznał go i zaraz pobiegł dać znać dworowi.
— Jakem się o tem dowiedział — dodał pan łowczy — ruszam czemprędzej na targ z kozakami: udało mi się złapać dwóch hultajów, ale Gontar jak w wodę padł. Całe miasteczko do góry nogami przewróciłem, ani sposobu było go znaleźć. Mając przecie podkomendnych, kazałem ich w dyby zabić: cały dzień wały mi kopią około zamku, a w furtydze nocują.
Jam okazał podziwienie, że do grodu ich nie odsyła. Ale pan łowczy na to:
— My nie w Litwie, u nas hajdamaczyzna ciągła. Gdybym ich do grodu odesłał, krótka by-