Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/400

Ta strona została przepisana.

— I cóż na tem zyskasz, jak mnie ukrzywdzisz? Niechno któremu z nas włos aby jeden spadnie z głowy, a ekonom cudnowski o tem się dowie; na pal każe wbić obydwóch twoich podkomendnych, a potem jak z kozaków i wszystkich włościan cudnowskich wyprawi obławę do puszczy, nie wiem czy na tem zarobicie. Przyznaj, że wam nie źle się dzieje w Hałacie: lepiej nas puść z Bogiem i licz na moją wdzięczność.
— Ale! Niech tytko popróbuje ekonom moich parobków zamordować, ja jemu nazajutrz żone i dzieci pozarzynam a Cudnów ze czterech stron podpalę, że ściany na budę nie zostanie.
— Ale mój Pawliku, gadajmy po ludzku. Czy ty zemstą swoją, choćby ci się ona i udała, swoich wskrzesisz jak ich na pal wsadzą? Lepiej puść nas z panem Bogiem, a ja twoich ludzi wypuścić każę.
— Ja wielmożnemu panu już nie wierzę. Wszakżeśmy obiecywali nie dokuczać sobie. Od nas ekonomia cudnowska szkody nie poniosła: nawet pani Sosnowskiej, posesorce Turczynówki, na jedno słówko pańskie konie zabrane oddałem. A wielmożny pan moich niewinnych ludzi pozabierał i dwie niedziele w dybach trzymasz, jakby jakich szkodników. Teraz wielmożny pan w inną dudkę dmiesz: jak puszczę was na słowo pańskie i wielmożny pan do zamku się dostaniesz, zaraz powiesz: »Co ja temu chamowi mam dotrzymać