jak zapewnił kalendarz wileński, gryka miała nam urodzić, a posucha tak ją wysmaliła, że onegdaj na kiermaszu w Stołowiczach oźminę po trzy tynfy płacono. A to wszystko dlatego, że książę biskup wileński pojechał do Rzymu ad limina Apostolorum, a kanonicy bez pasterza lada po jakiemu czytali.
Pan podkomorzy na takowe objaśnienie parsknął od śmiechu, bo był sam uczony. Ale niejednemu musiał się klin w głowę zabić, i ta dykteryjka o Rysiu długo powtarzała się na dworze nieświezkim. Dość, że organista Ryś dudlając po klawiszach, a jeżdżąc po kolendach, uzbierał sobie kilkadziesiąt tysięcy, które spadły na jego syna. Ate ten odstąpił ojcowskie spuścizny dalszym a ubogim krewnym, gdyż nie dawszy się namówić do rzemiosła ojcowskiego, znalazł dostatki w innym zawodzie, przez co organy nieświezkie, blizko od półtora sta lat dziedzicznie należące do Rysiów, wyszły z ich domu, a co przewidując stary, mocno się martwił. Trzeba wiedzieć, że wszyscy Rysiowie żenili się zawsze z córkami organistów, a swoje córki za ich synów oddawali, tak, iż kiedy naszemu urodził się syn, książę chorąży, co go do chrztu trzymał, przed ceremonią słusznie żartem powiedział:
— Ten chłopczyk kantyczkową nutą kwilić będzie, bo z miecza jako i z kądzieli samych tylko organistów w genealogii rachuje.
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/425
Ta strona została przepisana.