milii, z której powstał, pan Ryś odważył się odpowiedzieć publicznie:
— Byłem i jestem sługą Radziwiłłów, ale orłów, a nie kobuzów. Co to książę ze swoją ladajaką mitrą występujesz, jakbyś był co lepszego odemnie! Radziwiłłów panów, to tylko w linii nieświezkiej i trochę w kleckiej znamy: a wy żyrmuńscy pokażcieno senatora między wami. Książę chorąży, mój nieboszczyk pan, żadnego z was gołą ręką nie dotknąłby, ażeby świerzby nie dostać!
I podobnemi przygryzkami tak go wziął oprymować, że biedny książę ledwo uciekł.
Z początku miał zwyczaj pan strażnik do korków żony strzelać; ale ona go od tego oduczyła, bo trafiła kosa na kamień. Razu jednego, gdy w sypialni porwawszy za pistolet, zabierał się do korków jejmości, ona będąc wtedy brzemienną, powiedziała jemu:
— Jużem cię kilkakrotnie prosiła, żebyś mnie uwolnił od tych twoich popisów. Idź sobie do masztarni gwoździe kulami zabijać, a moich korków nie psuj.
— Jeszcze ten raz ostatni, kochanko. Pozwól wypróbować moich pistoletów.
Ale ta porwała drogi pistolet na skrzynce leżący i odwiódłszy kurek:
— Słuchaj, Karolku — mówi — jeżeli mnie korek ustrzelisz, to ci natychmiast takim sposobem pas rozwiążę.
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/434
Ta strona została przepisana.