wnej, druga przy prawym boku pieści kutas od czapki; łeb do góry zadarty. A tu przy podwojach pan Scypion kwaczykiem bryzg! bryzg! po butach, że aż zrobiły się pstrokate. Pan Ryś nie wiedząc, co się z nogami dzieje, dalej sobie do sali tak oświeconej, iż jaśniej było niż śród dnia: wita się w prawo i w lewo, i nizko skłoniwszy się księciu, dawaj koperczaki stroić do dam, zaczynając od sióstr książęcych. Wtem słyszy koło siebie śmiech, nie wie co to znaczy; aż JW. jenerałowa Morawska, siostra księcia wojewody, do której właśnie się wdzięczył, odzywa się:
— Mój strażniku, co to koło ciebie czuć dziegieć! Czyż tobie na inne perfumy nie wystarczyło?
Pan Ryś zmieszał sie, spuszcza oczy i jak spojrzy na swoje buty, desperacya! Pobladł ze złości i wstydu, bo o ubiór dbał jak o własną skórę, i tak się zaciął, że słowa jakby skrzepłe z gardła wyleźć mu nie mogły. Nakoniec zawołał:
— Kto mnie ukrzywdził!
A tu wszystkim jeszcze większy śmiech; książę aż płakał ze śmiechu, patrząc na niego. Dopiero pan Ryś rozzłościł się bez miary, i Bóg pamięta, co wygadywał.
— Biada temu — mówił — kto mnie obraził! Z pod ziemi go wydobędę. Jeżeli to się zatai, to jakem sodalis, choćby cały Nieśwież miał przejść przez moje ręce, z każdym będę się strzelał i rąbał, póki nie trafię na dziegciarza!
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/441
Ta strona została przepisana.