Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/447

Ta strona została przepisana.

bym się oczyścił od pojedynku przeprosinami, tego się nie doczeka. Co się powiedziało, czy to było dobrze czy źle, to do mnie należy: a jako od urodzenia nigdy z bojaźni nie cofnęło się, co się raz wyrzekło, tak też nowego, trybu życia nie przyjmę, kiedy wiek nieco czuprynę przypruszył. Zatem, mój miły księże, wracaj do swego brewiarza i nie miej obawy, abym ci przeszkadzał go odmawiać mojemi radami.
— Panie strażniku dobrodzieju, wybaczaj, że się do tego nie przyznaję, bym się w cudzą rzecz wtrącał: bo nie tylko powołanie moje do tego mnie zmusza, ale każdy chrześcijanin winien ująć się za zniewagę praw kościelnych i boskich. Dość pierwszy katechizm otworzyć, żeby znaleźć, jak Pan Bóg uważa mężobójców.
— Tylko proszę, mój księże, nie uczyć mnie katechizmu. Z łaski Pana Boga i świętej pamięci ojca mojego umiałem co potrzeba; a więcej roku przesiedziawszy w nowicyacie, możebym dziś jeszcze kogoś nauczył. Wiem co kapłanowi, a co człowiekowi rycerskiego stanu przystoi. Bić się na wojnie po żołniersku, albo w pojedynku po szlachecku, to rzecz inna; a zdradą kogo kozikiem zakłuć, to znowu inna. Ja dobry katolik, a do tego sodalis, przy łasce Pana Jezusa i Najświętszej Panny w czem się należy nie przeskrobię; wiem że nie Turczyn, nie żyd, nie pies się pojedynkuje, jeno chrześcijanin i szlachcic. Zresztą nie