bo żaden z kościoła nie wyszedł. Ksiądz Marek po odśpiewaniu pieśni znowu na ambonę powrócił: co nawet starych zadziwiło, bo nikt nie słyszał, aby kiedykolwiek ksiądz lub zakonnik jednego poranku dwa razy kazał; ale my wszyscy ciekawi byli słuchać, raz że to był święty człowiek, powtóre że do przekonania mówił, a nakoniec, prawdę powiedziawszy, choćmy szczerze do panów byli przywiązani, nie byliśmy od tego, żeby nie słuchać, jak też i im verba veritatis prawią. Dosyć, że ksiądz Marek powróciwszy na ambonę, tak mówił: »W piersi uderzyć się muszę, że w dniu urodzin i imienin twoich, JO. książę wojewodo wileński, dostojny wodzu naszego związku! zdawałem się na chwilę o tobie zapomnieć. Twoje i twoich przodków zasługi, poświęcenie się twoje dla ojczyzny, miłość szlachty i ta żywa wiara, którą ci Bóg, pomimo twoich błędów zostawuje, warte ażebym się z tego przed obliczem was wszystkich skruszył. Dam ci więc w dniu, tak dla ciebie, a więcej jeszcze dla nas uroczystym, wiązanie najdroższe: bo go nigdzie nie otrzymasz, jeno w domu Bożym! To jest prawda, że jako prawy Polak, gościnne i uczynne twoje serce żadnej korzyści mieć nie chce, którejbyś drugim udzielić nie mógł. Wielce mnie pochwalisz, że w tej prawdzie, w tem wiązaniu tobie ofiarowanem, inni dostojni koledzy twoi swój także udział otrzymają. A jeżeli ciebie i kolegów twoich nie przekonam,
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/46
Ta strona została przepisana.