odwagę, wyzwał był na pojedynek pana stolnika, a jego nie doczekawszy, plac ostrzelał. Otóż ten pan Cyryak, który był konsyliarzem Konfederacyi, lubo więcej w boju, niż w radzie popisywał się, broń swoją czyścił, siedząc na ziemi przy kłodzie, na której siedział pan chorąży Rzewuski. I innych kilku było w tem gronie, między których wcisnąłem się, by się przysłuchać, co starsi mówią. Jakoż ani słówka nie straciłem i tak to zachowałem w pamięci, że teraz z niej na starość wszystko jak z kłębka wysnuwam.
— Patrz, panie Kazimierzu — odezwał się do pana Puławskiogo pan Rzewuski, chorąży wielki litewski, nieco uspokojony, ale jednak cierpiący — co to my znosić musimy z łaski tego czartowskiego pomazańca, który swojego dziada pokazać już nie potrafi, a któremu się uroiło, nad nami starożytną szlachtą panować. My tu leżym, tu, gdzieby myśliwy poczciwego psa nie położył; a ten pieczeniarski syn wylęga się gdzieś na puchach podobnych jemu panów jego rady, co mu za chleb rzeczypospolitej swoje własne żony zadzierżawiają. A nic łatwiejszego jak tego babiarza na nasze gody zaprosić.
— Dyabła tam, panie Stanisławie! On słyszę w Warszawie tak osaczony, jak obraz cudowny w czasie odpustu.
Nie wierz waćpan temu, panie Kazimierzu! Ja wszystko własnemi oczyma namacał; nie jest
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/468
Ta strona została przepisana.