Wszak wiesz, panie Kazimierzu, że wszystkie baby za niego duszęby oddały. Żeby cię pomsta wzięła, przebrzydła czarownico! pomyśliłem sobie, tu trzeba być ostrożnym, bo chociaż gospodarz lepiej o nas trzymał, jakoż był nawet ofuknął żonę, mówiąc:
— Co waspani znasz, to nie gęsi karmić; żeby to było nic potem, toby do tego nie należał pan Załuski, starosta grójecki, z którego łaski grzędy kopiem.
Ale pomimo tego widać było, że go imość osiadła, więc nie chciałem wpaść w podejrzenie, po pańsku występując; bezpieczniej było chudopacholstwa się trzymać.
— Panie ojcze! — odezwałem się — jeżeli waćpana łaska, łatwa rada: imość z kojcami na fornalce, a ja z waćpanem piechotą przy koniach.
— Toćby to było nie źle, ale moją imość znają u rogatek, bo co dwie niedziele popod niemi przewozi drób, albo ze mną albo z sąsiadem. Ale jak dwóch obaczą przy koniach, co nigdy nie bywało, żeby nie wpaść w podejrzenie, bo teraz czas niespokojny: a jak zatrzymają, żeby opytać skąd, dokąd i po co? Bo to wszystko teraz bywa. Żeby to waszeć miał i o czem czas tracić, toby parę dni tłumaczyć się o swoim chlebie, nie byłoby wielkie święto, bo na waszeci czapka nie gore. Ale jak uważam, panie bracie, nie wiele musisz mieć grosiwa przy duszy, niech cię to nie obraża, bo z tem się nie taisz, że
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/471
Ta strona została przepisana.