szukasz kawałka chleba przy opończy nie najnowszej. A i my nie wiele od waszeci bogatsi, nie swojem, ale kupnem ziarnem drób karmimy, bo całe nasze gospodarstwo ogród, a cały majątek dwa podjezdki. Zestarzeliśmy się z żoną, krwawo pracując, a nie możemy przyjść do cynowego naczynia, jak to po szlachcie bywa, ale na glinie z drewnianych łyżek jemy jak chłopi. Co mamy się taić! wszak to widzisz, czy się co zarobi, czy straci, nie pytają, a co roku i czynsz trzeba zapłacić i dyrektorowi, co chłopców uczy, żeby kiedyś na ludzi wyszli, a Bóg świadek że szczerze chcę waszeci się przysłużyć.
Potem naradził się ze swoją żoną w alkierzyku, a jak się pokazało, że kobieta choć za Poniatowskim obstawała, niezgorsze miała serce, bo prędko konferencyę skończywszy, wrócił gospodarz do izby i powiedział mi:
— Ciesz się, panie bracie, będziesz w Warszawie jutro; ja choćbym tam rad być, trzeba mi w chałupie zostać. Więc skoro świt, moja żona z kojcami na fornalce, a waść z batogiem przy koniach piechotą; tylko ich nie zacinaj, bo żona takiego wrzasku narobi, że podróży się odrzekniesz, a na wozie nie siadaj jakby jaki piecuch. A jeśli ci Pan Bóg dopisze, że się w jakim dworze umieścisz, a dobrze, nie zapominaj o Małużyńskim, herbu Lis, co ci do tego dopomógł. Ręka rękę myje, jak ludzie powiadają. Bo to u nas tak
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/472
Ta strona została przepisana.