Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/489

Ta strona została przepisana.

chowam, którą po mojej śmierci wnukowie znajdą. Kiedy Staś wziął się do czytania, wszyscy z uwagą słuchali go, a szczególnie pan Azulewicz, co znał Turków na pamięć; i ja nieco z nimi obeznany, oddając sprawiedliwość i pracy tłómacza, przez którą dziadowi chciał życzliwość swoją okazać, i niektórym czułym kawałkom. Ile razy Turcy występowali, ledwośmy za boki się nie brali ze śmiechu. Sułtan narodu, gdzie wielomówstwo jest w obrzydzeniu i pogardzie, byle o co rozprawia, jak Piekarski na mękach. Któż o tem nie wie, że Turczyn tak jest zazdrośny, że bratu rodzonemu na swoje żony natrzeć nie pozwoli; a do tego tak wstydliwy, że nie tylko kobiety i rzeczy jej tyczącej się nie wspomni, ale słuchać coś podobnego poczytuje za największą nieobyczajność i zgorszenie. Otóż u pana Woltera sułtan nie tylko że ze swoim powiernikiem, jak i on Turczynem, tak szeroko plecie o miłości, że i warszawskiego nawet panicza mógłby nauczyć, jak się wnęcić do serduszka panienki przez madame wychowanej; ale rycerzy chrześcijańskich, z którymi od dzieciństwa wojował i dotąd wojuje, do komnaty swych kobiet dopuszcza, z nimi rozmawiać pozwala i takich im wolności udziela, jakieby u nas nawet za dawnych czasów nie uchodziły; a nakoniec ów sułtan turecki sam się zabija, jak Niemiec, który zbankrutował. Otóż to wielki człowiek, któremu wierzono jakby jakiemu człowie-