Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/503

Ta strona została przepisana.

o rzemienną, nie małom się nafrasował. Ale powiedziałem sobie:
— Naprzód, panie Sewerynie! Czyż już dla wilka nie iść do lasu, choć skóra w strachu? Ojciec dzieciom czternaście tysięcy dla strachu nie opuści, chybaby już oczu nie pokazać miedzy ludźmi.
Postanowiłem tedy, odebrawszy list od księcia pana do pana starosty, nazajutrz puścić się w podróż. Pan Bartłomiej Chodźko napierał się być moim towarzyszem, ale mnie na to nie namówił, bym szedł z żarem do prochowni. Cały wieczór na pokojach miną nadrabiałem, ale w sercu była wielka niespokojność, tak, że przed wyjazdem na intencyę pomyślnej podróży opatrzyłem się przenajświętszym sakramentem w kolegiacie ołyckiej i uczyniłem ślub, że po odtrąceniu wszelkich wydatków, z całej kwoty, co ją odbiorę, opłacę dziesięcinę w połowie kolegiacie, a w połowie siostrom miłosierdzia w Nowogródku. A lubom wiedział, że pan starosta wówczas znajdował się w Kaniowie, puściłem się jednak ku Podolu, a to, żeby przypomnieć się JW. Potockiemu, podczaszemu litewskiemu, u którego kilkakrotnie byłem na ordynansie w czasie Konfederacyi barskiej. Ba! omal że nie zabrał mnie wtedy z sobą do Stambułu, co mi się bardzo podobało, bo który młodzian nie rad jak najwięcej świata przebiedz. Ale wola Pana Boga była, bym w swoim kraju służył,