bom tak na malignę zapadł był, że JW. podczaszy bezemnie wyjechał. Lecz mogłem sobie pochlebiać, że jakiś wstęp mam do jego osoby.
Pojechałem więc do Morafy, raz dla złożenia czołobitności ziomkom poświęconemu panu, po wtóre, że on zasługami swojemi mógł być uważanym za głowę domu Potockich; chciałem się więc ubezpieczyć w Kaniowie jego listem do pana starosty. Jakoż chociaż tuzin lat i więcej minęło, jak mnie widział ostatni raz pan podczaszy, od razu mnie poznał, nazwał mnie po chrzestnem imieniu, i tak łaskawie mnie przyjął, że padłem mu do nóg, łzami się zalawszy. Z wielką czułością wypytywał mnie o JO. księciu, moim panu, i o innych magnatach litewskich, z którymi miał przyjaźń, a których od dawna nie widział, bo od sejmu podziałowego zamknął się był w Morafie i zajmował się gospodarstwem, usunąwszy się od życia publicznego, w którem wedle jego przekonania nie godziło mu się być czynnym. I tyle okazał się dla mnie łaskawym, że chociaż zostawał w obojętności względem pana starosty kaniowskiego, z powodu iż ten świeżo kazał był powiesić żyda z Morafy, nie odniósłszy się do niego — jednak własną ręką napisał za mną list instancyonalny, co mi go przed wyjazdem wręczył pan Wirski, marszałek dworu, a niegdyś jak ja konfederat barski. Pan Wirski przyjął mnie był na swoją kwaterę i przez dwie doby, com przebył
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/504
Ta strona została przepisana.