mnie wprzód od głowy do pięty, zmieszał mnie zrazu, tak, że zapomniałem języka w gębie. Zaraz wszelako przyszedłem do siebie, jak się odezwał pan starosta:
— Co to waszeć, jak widzę, albeńczyk, a co nam z Litwy przynosisz?
Odpowiedziałem śmiało: — Mam listy do JW. pana, które dadzą mi wstęp do mówienia o interesie — i dobywszy z zanadrza list z Morafy, złożyłem go w jego ręce. Ale ledwom wspomniał Morafę, nadstawił marsa.
— To znowu wymówki za żyda co go w Kaniowie powiesili; pan podczaszy za żydem się ujmuje jakby za rodzonym bratem; aż albeńczyka na mnie sprowadził. A wiesz waszeć że to Kaniów? Jeśli z Morafy przyjeżdżasz, to musisz wiedzieć, że Boćki do pana podczaszego należą i że ja stamtąd co roku kilkadziesiąt nahajów sprowadzam.
Tu wziąwszy nahaj od kozaka:
— Widzisz wrszeć timor Domini alias pióro, ja miewam we zwyczaju, że na listy z wymówkami odpisuję nim na skórze tych, co mi je oddają.
Tu się obruszyłem jakby nie było, a nadto dobrym czułem się szlachcicem, bym dał sobie mówić o batogach.
— JW. starosto! — powiedziałem śmiało — może na Ukrainie we zwyczaju, nahaj za pióro‘
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/508
Ta strona została przepisana.