a skórę szlachecką, za papier uważać. Ja jestem dworzaninem księcia wojewody wileńskiego, od niego w swoim interesie przyjeżdżam, o czem list od JO. mojego pana przekona. O żadnym żydzie morafowskim nie wiem, tylko JW. podczaszego o list instancyonalny prosiłem do JW. pana, i dostałem go, bo mnie znał JW. podczaszy, kiedyśmy razem nie nahajem ze szlachtą, ale szablą z wrogiem wojowali. Ja jestem litewskim szlachcicem, a do tego albeńczykiem, i mam przy sobie pałasz, który moją skórę przegrodzi od batogów. A jeżeli mnie liczbą rozsiekacie, znajdą się koledzy moi, którzy choćby w zamku kaniowskim, po mojej śmierci nawet, odszukają mojej krzywdy.
Wypogodził oblicze swoje pan starosta, a obróciwszy się do poufałego dworzanina:
— »Oto nawiżennyj Lytwak, czortaby nałykaw,« widzę żeś prawdziwy albeńczyk, panie bracie. Samopas gotoweś mnie najechać w moim zamku. »Mospane Lopuckij! proczytaj-no, czoho choczet’ wid nas pan podczaszyj.«
Odczytał głośno ogromny dworzanin list pana podczaszego, w którym żadnych nie było wymówek, tylko za mną instancya w nader chlubnych o mnie wyrazach, których się ani spodziewałem, ani na nie zasłużyłem.
— »Dobre bratku, dobre, pomirym sia: na szczo nam z soboju wojowaty« — i podał mi
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/509
Ta strona została przepisana.