pozwolił aby jeden kielich wina wypróżnić, bo dalej pęknę. Domyślił się doktor czego chcę, i wyszedłszy, zrobił porządek, by mi prawdziwego wina przynieśli. Ale jak mi go nalano w kielich, a ja go do ust przybliżył, pan Leon mnie za rękę:
— Nie uchodzi drwić z ludzi, panie starosto, czemś zaczął, tem kończ.
Domyślił się jucha — ja w prośby; spuścił mnie od dalszego picia wody, ale wina pić nie pozwolił ani kropelki.
— Nie porywaj się z wodą na wino, śpij teraz i swoją wodę wypoć, a jak doktor da ci indult, służę na gołe łby, bez tych figlów studenckich.
Wszystkim śmiech, a mnie wstyd, ale odtąd już nigdy głowy przed panem Leonem nie nakrywałem.
— Po tej gadce przybliżyli się do pana starosty jego kapelani, których miał dwóch: dominikana i bazyliana; nawet szczególnie ruski obrządek miłował. Ja, by się nie naprzykrzyć, poszedłem sobie z panem Łopuskim, który mnie odprowadził do naznaczonej mi kwatery, i kobyłę kazał wziąść na obrok pański, a wózek zostawiłem z chłopcem na gospodzie, bo taki nie dowierzałem panu staroście, by nie była jakaś napaść, jak się dowie, że pozwalam sobie wózka. Roztasowałem moje mizerye na kwaterze, ale nie długo w niej siedziałem, bo dano mi znać, że pan starosta każe sobie
Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/515
Ta strona została przepisana.