Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/521

Ta strona została przepisana.

mógłby być ugoszczonym. Powtóre, za tę zaszczytną pamięć, co ją serce pana starosty kaniowskiego zachowało, o tylu Litwinach zacnych, po większej części i z mojego województwa, a z którymi wychowałem się i kolegowałem, a nawet wprost za siebie samego kilkakrotnie musiałem dziękować. Bo nie tylko, że jedna kolej obeszła za szczęśliwe powodzenie szlachty w. księstwa litewskiego, do którego grona mam zaszczyt należeć, i to wyznaję bez obawy, by mnie o chełpliwość posądzono; ale pan starosta pił zdrowie bandy albeńskiej, co mnie jeszcze bliżej dotykało, bo jakem wspomniał, świeżo byłem przypuszczony do tego towarzystwa, którego barwę ciągle w Kaniowie na sobie miałem. A nakoniec pan starosta — niech go za to Pan Bóg stokrotnie i na tamtym świecie błogosławi — mnie chudego pachołka zdrowie stojąc spełnił, jak wszystkich innych. Bogiem i ludźmi się świadczę, że tak było, a nie inaczej; a ja klęcząc, spełniłem kielich dziękczynny, i nie taję się, żem mu kolano ucałował.
Już dawno było po obiedzie, a my pijem a pijem, a pan starosta tak wylany, nie tylko dla mnie, którego się usadził odkryć szczególnymi względami, ale i dla oficyalistów swoich, tych nawet, co ich ofukiwał na sesyi. A jaki miły w opowiadaniu! Ciągle coś wesołego miał do mówienia.
— Mospanie Soplico! — mówił mnie — ogadano mnie przed światem, żem tyran na szlachtę.