Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/522

Ta strona została przepisana.

Broń mnie waćpan przed ludźmi. Wszak ja sam szlachcic, a podły ptak, co swoje gniazdo paskudzi. Byłeś świadkiem, że chociaż tak uniosłem się na ekonoma, skoro tylko się złożył szlachectwem, dałem mu pokój, i choć okradł mnie, na sucho go puściłem. Prawdziwemu szlachcicowi nigdy w skórę nie dałem, chyba nie wiedziałem o jego zaszczycie, natenczas ignorans peccavi. A że mnie dekretami obsypano, nie dziw, bo tutejsi sędziowie takiego samego szlachectwa, jak ci, którym skórę rozpruwszy, musiałem ją moją kieszenią nadłatać. Kruk krukowi oka nie wykole. »Ot teper jak ekonomska dytyna nad namy panuje; kto w Boha wiryt i ne wiryt, to szlachtycz.« Kiedyś to szlachectwo nasze było zaszczytem nad zaszczytami, »a nyni tak ho Poniatowskij zasmerdyw, szczo sorom do szlachectwa pryznawaty sia. Bih mene sudyt, a lude nechaj breszut.« Waćpan sobie nie wyobrazisz, co to się dzieje w naszej Ukrainie. Mam sąsiada »Wołyneckoho«, dorobił się dziedzictwa, ale »ladaszczo«; jak zaczął mnie dokuczać, cierpliwości nie stało: to karczmy stawił mnie na podryw, to w grunta kaniowskie się worywał, to zające szczuł na mojem polu. »Ja jemu raz każu: — Oj! mosanie Wołyneckij, odczepy sia, bo dohrajesz sia. — Nakonec na mojej zemli ja jeho uchopyw i piatsot tam kazaw mu nasypaty hde potribno, a win jak sia wyłyzaw, na mene z pozwom do horodu.« Ja tłumaczę się, że on popo-