Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/74

Ta strona została przepisana.

Ojcze Idzy, daj mi na to radę, a ja za to wasz klasztor gdańską dachówką pokryję. — Niech Bóg odpłaci waszej książęcej mości jego wspaniałość dla nas; za przyczyną najświętszej Panny i św. Franciszka każdy dar jest Panu Bogu miły; ale im większa ofiara, tem skuteczniejsza. Niech książę pan zrobi na intencyę nieboszczyka jaką ofiarę z gniewu; na przykład: niech poda rękę takiemu, co go obraził, a tem najlepiej uwolnisz duszę przyjaciela. — Otóż już do mnie waszeć mówisz językiem księdza Kantenbrynga, co całe życie u mnie za lada sprawami patronuje. Tamtego tygodnia najlepsza moja charcica Wiatrówka zdechła z łaski Grzesia psiarza; kazałem go był zabić w łańcuchy; po sprawiedliwemu warto było go ze skóry obedrzeć. A ksiądz Kantenbryng jak mi zaczął prawić antyfony z ojców świętych, a straszyć, a prosić, a kruszyć; a dyabli im nadali, że ktoś mnie wmówił, że on wielki teolog; to choć powiedziałem: nie odpuszczę, jakem Radziwiłł, tyle mi nadokuczał, że puściłem chłopca bezkarnie. Ale przynajmniej dobrze złajałem księdza Kantenbrynga; onby rad, żeby mnie we własnym domu bezkarnie rozbijali. To już i waszeć tą drogą zachodzisz? To już i bernardyni filutują jak jezuity? — Tylko tego przed księdzem Kantenbryngiem nie paplaj: ale szczęście, że u mnie furdyga pusta i na nikogo się nie gniewam. — Jabym się odezwał z czemś przed waszą książęcą mością, ale nie