Strona:Henryk Rzewuski - Pamiątki JPana Seweryna Soplicy.djvu/82

Ta strona została przepisana.

dobrą, datą, de noviter reperta piliśmy. Już tam była mieszanina. Urzędnicy i szlachta, magnaci i zaścianki, byli brat za brat. Książę napotkawszy jakiegoś szlachcica w obdartej czapce, zdarł ją z niego, na swoją głowę ją włożył, a podał mu swoją aksamitną. Na to hasło zaczęliśmy mieniać między sobą czapki, a pić, ale tak, że co moment każdy z nas inną czapkę miał na głowie. Potem książę dobrze pijany, zaczął się rozbierać, besztając szlachtę z dobrego serca. I tak jednemu dał złoty pas, mówiąc: daruję ci, durniu: — drugiemu kontusz: masz, świnio! — temu szpinkę brylantową: trzymaj, ośle! — a innemu żupan: weź, kpie! — tak, że został w hajdawerach amarantowych i w koszuli, na której wisiał ogromny szkaplerz, i tak wlazł na wóz, na którym była kufa napełniona winem. On siadł na kufie, a wóz szlachta ciągnęła po ulicach Nowogródka. Wóz co kilka kroków zatrzymywał się, a kto chciał, kielich lub garnek nastawiał, a książę czop od kufy odtykał i perorował, prosząc szlachtę, by mu dopisała, żeby pana Michała Rejtena na pisaryi utrzymać, a nie dać Radziwiłła na pastwę nieprzyjaciół:
»Panie kochanku — mówił — widzicie ten mój szkaplerz, ja go w sukcesyi noszę po moich antenatach. Lizdejko, mój protoplasta, nosił go wprzódy jeszcze, nim rewokował Władysław Jagiełło. Sierotka z nim do Betleemu chodził. Szkaplerz jest wielki, bo w nim zaszyta jest unia