znaczeniu niema — i że istnieje tylko jako filozofia poszczególnych gałęzi wiedzy. Doprawdy, gdy o tem myślę, chce mi się powiedzieć, że i rozum ludzki ma swoją tragedyę, i że zaczęła się ona dla niego właśnie wraz z tem wyznaniem swojej niemocy. Ponieważ piszę osobisty pamiętnik, będę więc mówił o tych rzeczach ze stanowiska osobistego. Nie mam się za fachowego filozofa, bo z fachu, jak już wspomniałem, jestem niczem — ale jak wszyscy ludzie myślący, zajmowałem się najnowszym ruchem filozoficznym, byłem i jestem pod jego wpływem i mam zupełne prawo mówić o tem, co weszło w skład i wpłynęło na wytworzenie się mojej istoty umysłowej.
Przedewszystkiem zaznaczam, że moje wierzenia religijne, które wyniosłem jeszcze nietknięte z Metz, nie ostały się wskutek czytania książek przyrodniczo-filozoficznych. Nie idzie zatem, bym był ateistą. Och, nie! To było dobre dawniej, za owych czasów, gdy jeśli ktoś nie uznawał ducha, mówił sobie: materya — i zaspakajał się tem słowem. Dziś tylko parafialni filozofowie stoją na takiem zacofanem stanowisku. Dziś filozofia takich rzeczy nie przesądza, dziś odpowiada na podobne pytanie: «nie
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.